Do soboty stanęło ok. 40 stylizowanych namiotów, w którym żołnierze i osoby towarzyszące wraz z obsługą stacjonowali do niedzieli. Na obozowisku można było oprócz namiotów obejrzeć również broń, umundurowanie, wyposażenie i narzędzia z epoki. Pojawił się nawet cyrulik, który gotowy był w razie konieczności opatrywać rany. Główne wydarzenia biwaku rozegrały się w sobotę, gdzie po wczesnej pobudce, gimnastyce porannej i śniadaniu, pierwszym punktem programu był apel przy cokole pomnika Margrabiego Jana. Przegląd wojsk zakończył się podsumowaniem działalności stowarzyszeń w roku ubiegłym. Do obiadu miejsce miały ćwiczenia, musztra, przemarsze, ustawienia szyków, od czasu do czasu wypaliły muszkiety. Główna inscenizacja miała miejsce po obiedzie – bitwa oddziałów pruskich z saksońskimi. I choć było „hucznie i dymnie”, ataki następowały raz po raz z obu stron, szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną, raz na drugą stronę, w użyciu były armaty, to jednak na szczęście trup nie ścielił się gęsto. Nie zmieniło tego nawet bezpośrednie starcie pierś w pierś na bagnety. Nasza muzealna armata też brała udział w bitwie po stronie pruskiej – dwa razy wypaliła, za trzecim zawiodła. Tak to bywa w XVIII w. Przypatrywał się tej potyczce sam król – Jego Wysokość Fryderyk Wielki, który osobiście zawarł przymierze pokojowe. Wojsko poruszało się dziarsko m. in. dzięki grochówce, którą zasponsorował sam „komendant twierdzy Kostrzyn”.  Przy okazji skorzystali również cywile, którzy bardzo chwalili sobie smak tej tradycyjnej wojskowej zupy przygotowanej przez kostrzyński Bar Duet. Łącznie wydaliśmy prawie 200 porcji! Piękna pogoda, niezła frekwencja, interesujące widowisko – tak można krótko podsumować ten dzień. Kolejne manewry wiosenne za rok o tej samej porze.